Ostatnio mamy zaległości w dodawaniu
wpisów, ale od tygodnia trochę nam się zamieszało w planach
kamperowych (szczegóły za jakiś czas, żeby nie zapeszać). Cały
czas przebywamy na super parkingu w Singen w okolicach Jeziora
Bodeńskiego i wszystko wskazuje na to, że posiedzimy tu jeszcze
jakieś dwa tygodnie. Przeżywamy ostatnio trochę stresów, a
wiadomo, że na rozluźnienie ciała i ducha najlepiej działa
gotowanie ( wraz z butelką wina :)). Zacznijmy od poranka oraz
naszych kamperowych śniadań. Głównie jemy pieczywo lub ryżowe
krążki z awokado lub z jakąś pastą strączkową, ale od czasu do
czasu skusimy się na produkty gotowe, a wegańskich smarowideł,
wędlin, serów itp. akurat tutaj nie brakuje. Lubimy także zjeść
niezawodną tofucznicę lub dostępne w każdym sklepie czy dyskoncie
wędzone tofu, które według nas smakiem oraz konsystencją bardzo
przypomina podhalańskie oscypki.
A oto i wspomniana wyżej tofucznica
idealna :)
Składniki:
- 200g naturalnego tofu;
- kilka suszonych pomidorów w zalewie z oliwy;
- 1 świeży pomidor obrany ze skórki (oczywiście teraz w sezonie można dać same świeże pomidory, ale te suszone dają pożądany przez nas smak );
- 1 mała cebula;
- szczypiorek;
- łyżeczka kurkumy;
- łyżeczka soli Kala Namak, pieprz;
- oliwa z oliwek extra vergine do smażenia.
Sposób przygotowania:
Kroimy drobno cebulę oraz pomidory.
Następnie wrzucamy na uprzednio rozgrzaną patelnię, mieszamy,
dodajemy pokruszone tofu oraz przyprawy. Smażymy kilka minut i na
koniec posypujemy szczypiorkiem. Pychota!
Tym razem postanowiliśmy spróbować
wegańskiego żółtego sera oraz smarowidła (pasztetu) z czerwonej
fasoli. Smarowidło całkiem smaczne (kupione w Kauflandzie za
1,20Euro), natomiast "żółty ser" beznadziejny i drogi
(kupiony w BioMarkecie za 2,70Euro). Na pewno nie skusimy się
ponownie na tego rodzaju niby sery, choć zapewne innych firm mogą
być smaczniejsze. Ale po tym mamy uraz :(
Tutaj z kolei pyszne, wędzone
"oscypkowe" tofu z dyskontu Norma (1,79Euro/2x175g).
A jutro w śniadaniowym menu pasta z
groszku (przepis tutaj) oraz kupiony w tureckim markecie (których
jest tutaj pełno) Ajvar.
Pozdrawiamy z kamperowego mini salonu :)